Komentarze: 4
Synek skończył 2lata. Zupełnie nie wiem, kiedy to minęło. Ponad 2 lata, a ile się w moim życiu działo. Ile było momentów, gdy myślałam, że będę samotną matką. Ile było smutnych, przygnębiających dni - nie sposób zliczyć.
Samotną matką nie jestem, lecz póki co żyjemy, mieszkamy osobno - do niedzieli. Przede mną pakowanie, wielkie pakowanie. Otóż czeka Nas 'wyprowadzka' do Taty. Szczerze, to nie bardzo się z tego cieszę, gdyż będziemy mieszkać z Jego rodzicami, których nie trawie. Którzy denerwują mnie na każdym kroku. Nie pokazuję tego, lecz jeśli coś tyczy się Synka, to mówię co mi nie pasuje - a takich rzeczy jest mnóstwo. Denerwuje mnie ich sposób rozumowania. Denerwuje mnie sposób rozumowania Taty. Nie wiem czy to zależy od wieku, czy miejsca zamieszkania.
Zadaję sobie pytanie: czy jestem szczęśliwa? Smutne jest to, że nie potrafię na nie odpowiedzieć. Jest Syn, jest Tata, czego więcej do szczęścia potrzeba.. Bycia razem, blisko, na swoim? Zawsze sądziłam, że aby być szczęśliwym wystarczy być razem, nieważne gdzie. Teraz gdy stoi przede mną fakt, że będę mieszkała z ludźmi, których nie cierpię, wszystko się zmieniło.
Przed Nami, a właściwie, to jedynie przede mną, ciężka przeprawa (wątpie, że Tata jest podobnego zdania). Lecz czego się nie robi by być szczęśliwym.
Żyjąc z Tatą na odległość, bardzo często się kłócimy, a gdy już jesteśmy razem, to tych kłótni prawie nie ma. Chociaż czy to nie jest takie złudne wrażenie? Będąc razem, tak naprawdę bardzo mało jesteśmy razem. Mimo tego, że jak byliśmy u Taty ostatnio i całymi dniami był w domu, to i tak mało czasu spędziliśmy razem. Jesteśmy razem, ale trochę obok. Tak czuję. Smutno mi, gdy to sobie uświadamiam. Tak być nie powinno.
Ciągle mam problem z rozmawianiem o swoich uczuciach - nawet z Tatą. Z tego też powodu nie raz cierpiałam. Choć jakby spojrzeć z drugiej strony.. Gdy rozmawiam z Tatą, o jednej sprawie, o tym co czuję, to w kółko słyszę to samo. Aż odechciewa mi się z Nim rozmawiać, gdy to On ma zawsze rację etc.
Póki co jedyne, co czuję, to zmęczenie. Synek w nocy kręci się i wierci, w dzień jest czasem tak niegrzeczny, że ręce mi opadają. Mówię, że nie wolno, Syn się śmieje. Mówię, żeby poczekał, Syn płacze. Potrzebuję odpoczynku. 24godziny na dobę przez prawie 2lata... i wysiadam. A Tata bardzo się dziwi, że jestem zmęczona, bo niby czym? Mam jedno dziecko, a inne matki mają więcej i nie są zmęczone. Porównywanie do innych matek.. Kolejna rzecz, której w Nim nie trawię. Chciałabym przeprowadzić jeden eksperyment, lecz nie będzie mi to dane - zostawić Syna samego z Tatą na jeden cały dzień. Pozostaje mi jedynie myślenie, że w końcu zrozumie, jak to ciężko się wychowuje dziecko-szczególnie samemu.
Jestem tak zmęczona, że spać nie mogę. Jednak muszę zebrać siły na kolejny dzień z moim Synkiem.
I w końcu nadejcie ten dzień...