Komentarze: 6
Jest to też weekend, który spędzę w bardzo dobrym humorze. Wczoraj mi go ktoś bardzo poprawił i w takim stanie pozostanę dłuższy czas...
Zacznijmy od początku. Wczoraj przed ostatnią lekcją zaczepił mnie na schodach Piotrek (...). Poszliśmy po schodach na górę. Usiedliśmy na ławce i porozmawialiśmy chwilę (o szkole.). Ja patrzałam przed siebie, czasem zerkałam na Niego. On patrzał się ciągle na mnie. (Ja chyba jestem daltonistką... On ma niebieskie (?) oczy.). Zszedł na dół.
Gdy skończyła się lekcja zeszłam do szatni. Zobaczył mnie. Zapytał się czy już kończę. Ja powiedziałam, że tak i poszłam po kurtkę, a On na mnie zaczekał. Nie wiedział, w którą stronę idę, a jednak zaczekał :) Dowiedziałam się gdzie mieszka, On też dowiedział się gdzie ja mieszkam. Niestety droga do autobusu/tramwaju nie trwała długo, więc trzeba było powiedzieć 'Pa.' Zobaczymy się już we wtorek (mam nadzieję.)
Od dnia wczorajszego chodzę uśmiechnięta od ucha do ucha. Jestem szczęśliwa. Chce mi się żyć.
Przecież to była taka błahostka - rozmowa z kimś kogo się bardzo lubi, a tak bardzo poprawiła mi humor...
A w poniedziałek na cmentarz. Mam nadzieję, że nie spotkamy nikogo (z rodziny!). Postawimy świeczki, pomodlimy się i będziemy szukać następnej 'osoby'. Może uda Nam się znaleźć grób Naszej kuzynki i kuzyna...
I'M HAPPY. VERY HAPPY.
[dopsiek - 30 X, późna godzina...]
Jest jedna rzecz, którą chciałbym zrobić, aby być już całkowicie szczęśliwa... Przytulić się do Niego, usłyszeć bicie Jego serca.....